I stało się niedobrze – Jerzy Bednarowicz

I stało się niedobrze – Jerzy Bednarowicz

Dodane przez

Z cyklu: „Z klepki”

Od pożaru, głodu i wojny uchowaj nas… Nie, nie napiszę kto, bo niczego to nie zmieni. Kiedyś to były słowa jednej z modlitw. Dzisiaj, kiedy coraz więcej osób odwraca się od kościoła katolickiego w Polsce, słowa te mają coraz większe znaczenie w życiu codziennym. Wcale nie w znaczeniu dosłownym, proszę tego tak nie odbierać. Wierzący też niech nie biorą tego do siebie, bo prawdziwej wiary nie wyplenisz byle słowem.

Kiedyś te słowa rzeczywiście oddawały stan bytu ówczesnych ludzi. Nie mieli takich zdobyczy techniki, którą posługujemy się dzisiaj. Pożary, głód i wojny wyniszczały narody, tedy słowa modlitwy dodawały otuchy. Dzisiaj znaczenie tych słów jest zgoła inne.

1. Pożar, to dzisiaj nie ogień trawiący wszystko. To dzisiaj bezpardonowe dążenie do pokazania swojego ja, to dążenie do pokazania, że to my rozsiewamy ogień nienawiści. Nas pali dusza, która w przypływie ognia niszczy wokół siebie wszystko, co żywe i to co martwe. Dlatego budujemy wokół siebie palisady, pozornie nie dopuszczające ognia od sąsiada. Ale to my jesteśmy twórcą tego ognia. Z takim zamiarem go wzniecamy. Dlaczego? Bo wokół nas jest tylko wróg, więc trzeba go wyplenić. A palisady? W rzeczywistości po to, by rozniecony przez nas ogień nie wrócił na nasze podwórko. On jednak powraca, zazwyczaj ze zdwojoną siłą.

2. Głód w dzisiejszej dobie straszny tylko nielicznym. Ale my, starzy, pamiętamy go doskonale. Czasy powojenne bardzo nas na niego wyczuliły. Szczęściem było mieć chociaż kromkę chleba. Dzisiejszy głód jest zupełnie czym innym. Dzisiaj łaknienie nie dotyczy kromki chleba czy plasterka szynki. Dzisiejsze łaknienie dotyczy rozgłosu, sławy. Za wszelką cenę. Ciągle jesteśmy głodni sukcesu, nie oglądając się na innych. Nie bierzemy pod uwagę tego, że inni też pragną sukcesu, nieraz na najmniejszą skalę. Lokalną. Dla nas to nie ważne. Sukces ma być mój, jednego ojca, wiadomego. Nie może być bękartem. Dlatego nikt nie liczy się z bliźnim, który też ma pragnienia.

3. Wojna. Straszne słowo. Pozostawiło piętno na tych, którzy ją przeżyli, ale również na tych, którzy urodzili się tuż po wojnie. Znają ją tylko z opowieści rodziców, dziadków. Nie z autopsji. To pokolenie powoli wymiera, pokolenie przeciwnych wojnie. Ale życie toczy się dalej i produkuje kolejne pokolenia, które znają okropności wojny tylko z książek i utożsamiają się z ich bohaterami. Niektórzy marzą o wojnie prawdziwej, między narodami, ale również wewnętrznej między współobywatelami. Tak dzieje się na całym świecie. Ale my, wydawałoby się zjednoczeni wspólną ideą, również wywołujemy wojny. Małe i wielkie, lokalne, miedzy kilkoma osobami. Musimy udowodnić, że ta zabawka jest nasza, więc poprzez wojnę to osiągamy. Tak też jest w każdej organizacji. Stołki, stołki, stołki. I wojna. I opluwanie. I wzajemne oskarżanie. To ja jestem ważniejszy, to ja zrobiłem więcej, to ja muszę rządzić. Mądrego usunąć. Ten na stołek się pchał, został wybrany. Ale ja, chociaż głupszy, powinienem mieć to stanowisko. Więc rzucam kalumnie. Więc wypowiadam wojnę. Najczęściej przegraną, bądź z wiatrakami – też nie udaną.

Zigong zapytał: „Czy jest jakieś słowo, którym można się kierować całe życie?” Konfucjusz rzekł: „To ‘wybaczenie’. Czego nie narzucasz sobie, nie narzucaj i innym” (Dialogi konfucjańskie XV:23)

zklepki 2

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.