Z cyklu: Z klepki. Spektakularne „zwycięstwa” rządu. Co by tu jeszcze zniszczyć?

Z cyklu: Z klepki. Spektakularne „zwycięstwa” rządu. Co by tu jeszcze zniszczyć?

Dodane przez

Półtora roku mija, a rząd jeszcze nie wszystko zepsół. Poseł Kaczyński doszedł do wniosku, że musi wyprzedzić opozycję. Postanowił przyspieszyć. Zdecydował realizować stare, solidarnościowe hasło: „zima Wasza, wiosna nasza”. W ostatnich tygodniach przyspieszenie jest olbrzymie. Głupota goni głupotę. Jak wielkim trzeba być talentem, żeby z najbardziej prostej sprawy zrobić tylko zło i przy okazji ośmieszania siebie, ośmieszać Polskę?

  1. Bardzo wielką krótkowzrocznością wykazał się Kaczyński namawiając Waszczykowskiego i Szydło do kreowania Saryusz – Wolskiego na Prezydenta Unii Europejskiej. Oczywiście wykazali się talentem do indoktrynacji. Wiedząc, że są bez szans, potrafili omotać Wolskiego i w efekcie doprowadzić go do całkowitego politycznego niebytu. Porażkę 27:1 uznali za małe potknięcie, które natychmiast zaczęli przekuwać w „zwycięstwo”. Co najwyżej pyrrusowe. Waszczykowski pokazał jak wyjść z twarzą z takiej sytuacji. Z uporem maniaka (i jednocześnie  uporem swojego prezesa) szukał przyczyn porażki. I znalazł. Zarzucając kłamstwa i oszustwa wszem     i wobec z dumą oświadczył: wybór Tuska na Prezydenta został sfałszowany. Ogłosił to jako dogmat. A takowy dowodów nie potrzebuję. Podobnie jak cały PiS. Wystarczą byle słówka, niedomówienia  i oszczerstwa. A jeszcze niedawno wydawało się, że po minister Fotydze   nie będzie już gorszego szefa MSZ. 
  2. Kaczyński nie ma również szczęścia w obsadzaniu stanowiska szefa rządu. Jego wybranka, poza ustawicznymi kłamstwami, nie jest w stanie powiedzieć słowa prawdy. Nawet przez pomyłkę. Tak było również podczas przygotowania do unijnego szczytu w Rzymie. Ostre i jednoznaczne zapowiedzi, że nie podpisze protokołu, że uroczystości nie będą tak sympatyczne, gdyż Polska ma swój honor i nie ugnie się żądaniom Unii. Grzmiała tak do czwartku, żeby następnie oświadczyć, że wszystko podpisze, ponieważ wynegocjowała nowy kształt protokołu, który zawiera wszystkie propozycje strony polskiej. I nawet nie mrugnęła okiem, że jest to wierutne kłamstwo. Okazało się, że ostateczny kształt protokołu sformułowany był już we wtorek. W czwartek nie nanoszono już żadnych zmian. Było to tak grubymi nićmi szyte, że  aż  wyszło szydło z worka. Natychmiast. I zamiast wstydu premierki, to w momencie podpisania duma na twarzy rozświetlonej żółtym kostiumem. Uśmiech tryumfu. Niestety, jednak przez łzy. Gorzkie łzy rozpaczy. Ta kobieta jest bliska załamania, a prezes dręczy ją niczym upiór w operze, chociaż w kraju rozgrywa się dramat.
  3. Dramat, który pogłębia utalentowany, wręcz urodzony komediant. Dla niego nie ma poważnych tematów, poważnych spraw, poważnych zadań. Kierując się językiem belferskim, ten uczniak nie odrobił jeszcze ani jednego zadania. Poprawnie. Bo próbował, ale nic mu z tego nie wychodziło. Nie ma sensu wypominać mu wszystkich jego poczynań, bo to i nie czas, i nie miejsce, ale chyba należy zacząć się go bać. Otóż ostatnio minister wojny Antoni  Macierewicz oznajmił, że wyprowadza Polskę z Eurokorpusu. Akurat w roku, w którym Polska miała zostać tzw. krajem ramowym, czyli pełnoprawnym członkiem    z prawem do udziału w decyzjach i planowaniu. W 2019 roku Polska miała objąć rotacyjne dowodzenie całym Eurokorpusem.  Decyzja ta podyktowana ponoć jest koniecznością  zwiększenia naszego zaangażowania na flance wschodniej NATO, a udział w Eurokorpusie nie dawał żadnych korzyści. Niestety, koszt polityczny takiej decyzji o wiele bardziej przewyższa koszty finansowe. Stałe osłabianie obronności kraju i ustawiczne pogróżki kierowane do wschodniego sąsiada. Czy takie działanie jednego z najważniejszych ministrów rządu nie wyczerpuje znamion zdrady? Czy to pseudozwycięstwo polityki Macierewicza wobec Unii Europejskiej nie przekształci się w największą porażkę? Nie Macierewicza, nie rządu i nie Kaczyńskiego z jego PiSem. Porażkę Polski i Polaków.

Nie chcę być złym prorokiem, ale jeżeli będziemy się tylko przyglądać poczynaniom mniejszościowych „wybrańców narodu”, to nawet bez budzenia się, ręki z nocnika nie wyjmiemy. Nagromadzone w nim ekskrementy oblepią ją bardziej niż zaprawa cementowa. Mamy już tylko jedno wyjście. Wyjście na ulice, w całej Polsce, póki jeszcze jest.

„Ludzie padają nie z powodu słabości, ale dlatego, że uważają się za silnych”. (przysłowie hebrajskie).

Jerzy Bednarowicz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.