Jerzy Bednarowicz: Majdan – droga do zwycięstwa?

Jerzy Bednarowicz: Majdan – droga do zwycięstwa?

Dodane przez

Jeszcze całkiem niedawno, gdzieś w okolicach Świąt Wielkiej Nocy, szef MSWiA, Mariusz Błaszczak oraz minister–koordynator służb specjalnych Mariusz Kamiński przedstawili założenia projektu ustawy antyterrorystycznej. Krew nas zalała. Rządowi wystarczyłby byle pretekst, żeby wytoczyć ciężkie działo, przeciw działaczom i sympatykom Komitetu Obrony Demokracji – ustawę, która między innymi przewiduje zawieszanie imprez masowych, łatwiejszy dostęp do baz danych, przeszukania i zatrzymania przez całą dobę, zatrzymanie nawet na 14 dni, czy wreszcie rejestracja telefonów pre–paid.

Nasza reakcja jest natychmiastowa. W żaden sposób nie można dopuścić do uchwalenia takiej ustawy. Wiadomo, że nie będzie ona obowiązywała tylko na czas Szczytu NATO czy Światowych Dni Młodzieży i wizyty Papieża. Przecież nie po to powstaje. Będzie skierowana przeciw nam, Zakodowanym na Demokrację. Czyżbyśmy znowu mieli popaść w niewolę? A przecież tak niedawno odzyskaliśmy wolność. Nie, do tego nie dopuścimy. Nerwowe spotkania, narady, tarcia i kłótnie są na porządku dziennym. Ścierają się zwolennicy drogi pokojowej z częścią bardziej radykalną, a czas biegnie. Zbliża się końcówka kwietnia, ale ten okres nie zostaje zmarnowany. Zapada decyzja. Pokojowa demonstracja, najpotężniejsza z potężnych. Połączona ze strajkiem generalnym. Unieruchomimy cały kraj, by w efekcie uchronić go przed kompletna ruiną.

Wiosna w pełni. Prognozy sprzyjające, czas zacząć działać. 1 maja – oficjalne pochody, manifestacje w większości miast Polski. Jeszcze to możliwe, ponieważ Specustawa ma wejść w życie dopiero za kilka dni.

Natomiast wszystkie przygotowania do właściwego protestu przebiegają w największej konspiracji. Obserwatorzy partii rządzącej  meldują o kończących się marszach, nie przewidując, że to właśnie początek największego w historii Polski strajku połączonego z wielomilionową manifestacją.
Nocą rozpoczyna się zlot gwiaździsty do Warszawy. Kiedy się zakończy – nie wiadomo. Zjazd uczestników trwa, ostatni spodziewani są 3–go maja, późnym wieczorem. Władza, zajęta swoimi obchodami czczenia Konstytucji Trzeciego Maja, nie zwraca uwagi na wzmożony ruch w stolicy. Nie przewidziała oporu i nie przygotowała się do jego odparcia. Następnego dnia sparaliżowana jest cała Warszawa. Nie kursują tramwaje ani autobusy, korporacje taksówkarskie również przyłączyły się do strajku. Ani jeden zakład w stolicy nie podjął pracy. Do protestu dołączają  również Polskie Linie Lotnicze LOT.

Przewodniczący partii rządzącej nakazuje władzom nie reagować, zbuntowanych wziąć na przeczekanie. Ale my wiemy, że na wszystko jest za późno, nie pomogą żadne sztuczki Prezesa.
Status Quo trwa tylko do końca tygodnia. Władza zaczyna wpadać w panikę, protestujących ogarnia coraz większa radość. Dociera do nas, że władza boi się użyć broni. Wiecujemy śpiewając, grając i wzajemnie podtrzymując się na duchu.

Dzisiaj  jest  moja  noc  odpoczynku.  Mam  szansę  się wyspać i trochę odpocząć. O 6.00 miałem dostarczyć codzienną porcję żywnościową, ale niespodzianka: nasz punkt aprowizacyjny znalazł się za policyjnym kordonem. Wracam do swoich z informacją, bez chleba, ale oni wiedzą już o wszystkim. Przygotowania do pacyfikacji obserwowali nocą. Ale cóż znaczą dziesiątki tysięcy policjantów, nawet uzbrojonych, wobec milionów zdesperowanych manifestantów?

W pewnej chwili okazuje się, że policjanci zostali otoczeni przez tłum. Jedyna możliwość wydostania się z pułapki to użycie broni. Tego nie chcą, nie  chcą  rozlewu  krwi.  To  nie  milicjanci i zomowcy z roku 1970, 1976 czy 1980. To są ludzie świadomi zagrożeń. Tak mijają  kolejne cztery dni.

Cztery długie, męczące dni. W końcu funkcjonariusze nie wytrzymują presji i przyłączyli się do manifestujących. Rząd został postawiony pod ścianą. Prezes walczy do końca, przez trzy dni przekonuje, namawia obiecuje. Niestety, nikt już nie wierzył w jego intencje.

Analogicznie do roku 1980, Zarząd KOD w imieniu protestujących wystosowuje postulaty:

  1. Przywrócenie ładu Konstytucyjnego.
  2. Rezygnacja Prezesa z pełnionej funkcji i dożywotni zakaz działalności politycznej.
  3. Ustąpienie Prezydenta i Premiera  wraz  z  całą  Radą Ministrów.
  4. Przeprowadzenie wyborów prezydenckich.
  5. Przeprowadzenie wyborów uzupełniających do Parlamentu.
  6. Usunięcie z partii wszystkich członków, którzy pełnili jakiekolwiek funkcje w Rządzie i Parlamencie.
  7. Powołanie nowego rządu.

Prezes potrzebował już tylko jednego dnia. Zdał sobie wreszcie sprawę, że został sam na placu boju. Pozostało mu już tylko jedno wyjście : spełnić wszystkie postulaty manifestujących. Przeto robiąc dobrą minę do złej gry, uśmiechając się i po swojemu śpiewając „Bój to był mój ostatni…” wyszedł do tłumów, które nie kryły radości. Stanął, jak zwykle na drabince przyniesionej przez ochroniarzy, z zadumą ogarnął wzrokiem cieszących się ludzi i drżącym, załamującym głosem oznajmił: KOD WASZ WIDZĘ OGROMNY.

Jerzy Bednarowicz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.