Z cyklu: Z klepki. Czy dzieje się dobrze, czy źle, lecz dzieje się
I doczekaliśmy ciekawych czasów. A już wydało się, przynajmniej mojemu pokoleniu, że odejdzie z tego łez padołu bez frapujących wydarzeń. A tu los płata figla i dużo zdarzeń urządza gonitwę. Które lepsze, które większe, które pokaże głupotę z tej najwyższej półki. Wielcy tego świata nie są bogami. To zwykli śmiertelnicy, nawet zwyklejsi od nas. Zachowanie większości z nas nie czyni takich spustoszeń w postrzeganiu otaczającej rzeczywistości, jak poczynania elity partii rządzącej.
1. Jechał sobie Antoni, prawie święty od tatusia Rydzyka. Wesół i szczęśliwy, albowiem rozgrzeszenia doznał. Daleko nie ujechał, gdyż stan rozanielenia przerwał wstrząs okrutny. W okolicach Torunia nie ma dżygitów. Znalazł się jednak jeden w otoczeniu Antoniego. W dodatku był jego kierowcą. A połączenie dżygita i kierowcy, to mieszanka wybuchowa pierwszego sortu. Bo dżygit na skrzyżowanie nigdy nie wjedzie przy zielonym świetle, ponieważ z boku również inny dżygit poluje na czerwone. Tym razem pomylił się. Był bowiem osamotniony. Wszyscy kierowcy jechali zgodnie z przepisami i dżygit wpadł we własne sidła. Miał szczęście, że jechał z Antonim, bowiem ten doskonale zna metody organizowania ucieczek. Dawno temu z „internatu”, całkiem niedawno ze Smoleńska, a teraz z miejsca wypadku. Schowawszy się za plecami głównego marionetkowego, wszczął kampanię oczyszczającą, bredząc coś o zamachu. Ale brakło puszek i parówek.
2. Bardziej papieska chciała być czwarta (ponoć) osoba w państwie. Bowiem niezaprzeczalnie pierwszą jest poseł bez przydziału. Jadąc na spotkanie z mężusiem, wprzódy wykorzystała lotnictwo wojskowe na trasie Warszawa – Kraków, by przesiąść się do rządowej limuzyny. Ponieważ jednej było mało, przeto zamówiła eskortę. Super wykwalifikowanych agentów – kierowców i operatorów kurtyny. Też biedna miała pecha. Niedaleko od Krakowa, w najbardziej znanym na świecie mieście, łamiąca przepisy kolumna samochodów doprowadziła do wypadku. Samochód tej pani przytulił się do drzewa. I nic nie byłoby w tym dziwnego, gdyby nie natychmiastowa działalność „kurtyniarzy”. Spuścili zasłonę, przemalowali linie na przerywane, huknęli, że był sygnał dźwiękowy i otumanili świadków. Zresztą do dzisiaj żaden nie zgłosił się w prokuraturze. Każdy jednak woli być wolnym i niezależnym, niźli szykanowanym, a nawet osadzonym. A czwarta osóbka salwowała się ucieczką. Nie wypadało robić tego w stylu Antoniego, wszak wbrew komunikatom ogłosiła, że jest mocno poturbowana. W szpitalu biegała jak sarenka, przed kamerami ciężko cierpiąca. Wódz kazał, sługa musi. Poleżeć (pobyczyć się) w szpitalu dłużej niż 7 dni. Wtedy można będzie niewinną osobę nawet odizolować. A w więzieniu różnie bywa. Może jakieś samobójstwo, żeby jeszcze bardziej zamazać prawdę? Ech te ucieczki. Pokazują, jak dzielni szefowie naszego kraju, nawet w takiej sytuacji nie potrafią zachować twarzy.
3.Skoro już o ucieczkach, to nie od rzeczy wspomnieć w tym towarzystwie niejakiego „Hossa”. Tenże człek okrzyknięty został twórcą kradzieży „metodą na wnuczka”. Wzbogacił się ponoć o 1,4 mln złotych. Cóż, to śmieszna kwota. Grupa trzymająca się portek posła bez przydziału zubożyła Polskę o miliardy. Jakoś nikt nie śle za nimi listu gończego. Co prawda „Hoss” nie musiał uciekać, gdyż sąd go zwolnił, nie określając, na której komendzie ma się meldować. A teraz po prostu siedzi sobie spokojnie w którejś z posiadłości i zaśmiewa się z praworządności „prawa i sprawiedliwości”. Gdzie sens, gdzie logika? Jest jedno i drugie. Wielominister dwojga profesji, niejaki Ziobro, właśnie wykańcza demokrację. Perfidia jego działania polega na „deformie” sądów i likwidacji trójpodziału władzy. A ten wyczyn sądu dał mu doskonały pretekst. Natychmiast wyskoczył przed kamery i krzyczał, że tylko on może to naprawić. Krzyczał tak donośnie i bez żadnych hamulców, że już po trzydziestu sekundach obraz pływał, a z mikrofonów dobiegały dźwięki bałtyckiego sztormu. Wielofunkcyjnemu biedakowi śliny brakło na kolejny tydzień, więc zaszył się w swoim gniazdku, naśladując w tym „Hossa”.
Trzy ucieczki, z trzech różnych miejsc, z trzech różnych powodów. W każdą zamieszany przedstawiciel marionetkowego państwa. Jak sprawować rządy ma władza, która boi się własnego cienia? Jednocześnie zmanipulowana przez posła bez przydziału nie obawia się Trybunału Stanu? Czyżby tańce i modły, na wzór największych sekt świata, potrafiły tak odmóżdżyć „elytę”, że nie potrafi myśleć racjonalnie” ? Ci ludzie bez honoru, za pięć minut władzy, gotowi poświęcić wszystko. Nie tak dawno, pewien psychopata spoza zachodniej granicy doprowadził do największej pożogi na świecie. „Wódz” Kaczyński dąży do jeszcze większej. Dla niego wielkości nigdy za wiele… …a rezydent Duda na amerykańskie ostrzeżenia, przykleja do twarzy głupawy uśmieszek.
[Canis timidus vehementius latrat quam mordet – tchórzliwy pies szczeka straszniej niż gryzie. (Curtius Rufus)]
Jerzy Bednarowicz