NAPRAWDĘ DOBRA ZMIANA – Jacek Wiśniewski

NAPRAWDĘ DOBRA ZMIANA – Jacek Wiśniewski

Dodane przez

NAPRAWDĘ DOBRA ZMIANA

 

W Warszawie, pod Pałacem Prezydenckim, w czasie walentynkowego happeningu ustawiono estradę. Zapraszała młodzieżówka, tańczyli KODowicze. Na estradę wchodził kto chciał, zwykle po to, żeby komuś bliskiemu powiedzieć „kocham Cię”. I pojawił się też krytyk, który ogłosił: „Demokracja w Polsce nie jest zagrożona. Żali mi Was”. Według „Gazety Wyborczej” zebrani odpowiedzieli skandowaniem „Kochamy cię”, a jedna pani nawet chłopaka wyściskała. Podobne akcje odbyły się w Szczecinie, Wrocławiu, Poznaniu, Rzeszowie – z deklaracjami sympatii dla świata i bliźnich ( w Szczecinie wręczano kwiaty z przywiązaną kartką „Polak Polakowi bratem, Polka Polce siostrą” i znaczkiem Kodu; wiem, bo też wiązałem).

Może to wreszcie początek zrozumienia, że różnice także są wartością ? Pozwalają dostrzec istniejące spojrzenia na świat. Jest bardziej kolorowy niż się wydaje – choć niekoniecznie w kolorach, jakie sami widzimy. Patrzymy pod różnymi kątami, z różnym doświadczeniem i oczekiwaniem. Aby porozumieć się z inaczej widzącymi, muszę zauważyć, że wbrew moim przekonaniom oni też widzą prawdę. Mogę być przekonany, że rolnicy – którzy za chwilę dowiedzą się, że jak w socjalizmie nie mogą sprzedać ziemi bez zgody państwa – przestaną wierzyć rządzącym. Górnicy też się zorientują, że tylko w kampanii wyborczej ocalenie nierentownych kopalń było możliwe – bo wtedy chodziło o obietnice. Ba, nawet obdarzeni 500 złotymi niedługo zauważą, że podarowano im także wzrost cen i podatków, złudzenie stabilności i zadłużenie państwa, które obdarowani mali obywatele będą spłacać w dorosłym życiu. Bo prawa ekonomii, tej głupiej nauki przypominającej, że „nie ma czegoś takiego jak obiad za darmo”, są nieubłagane. I co z tego ? Nim dojdą do tych wniosków trochę czasu minie. Możemy w tym czasie stać nad pogłębiającym się rowem i pokrzykiwać na siebie.

Philip G. Zimbardo, słynny amerykański psycholog, który w katowickim Nikiszowcu pomógł utworzyć swoje centrum dla młodzieży, pytany co go uderza w Polsce, wymienił tylko jedno: tu ludzie się nie uśmiechają. Nie uśmiechają się do siebie na ulicy, w urzędzie, nie okazują sobie życzliwości. Pamiętam zaskoczenie w Holandii, w małym miasteczku pod Amsterdamem. W czasie wieczornego spaceru z żoną byliśmy pozdrawiani z uśmiechem przez miejscowych. Chodzą tutaj – znaczy swoi. A nawet jak nie swoi – życzliwość im się należy. Niby nic – uśmiech, odrobina życzliwości. Tylko patrząc na siebie krzywo sami się ograniczamy. Nasze życie jest gorsze niż mogłoby być, bo zbroimy się, opancerzamy na wszelki wypadek. Na drodze, w sklepie, w kolejce do lekarza – walczymy, zamiast się wesprzeć. Od zawsze. W Anglii, w czasie wojny opowiadano taką anegdotkę: wojna, więc i piekło miało trudności w spełnieniu zadań. Zastosowano wniosek racjonalizatorski czyli kotły ze smołą, nad paleniskiem, na drabinie diabeł z widłami. Jak jakaś duszyczka wyłazi, to ją diabeł ją spycha. Rankiem Lucyfer wpada na inspekcję i widzi, że nieporządki wkradają się i do piekła, bo przy kotle z napisem “Poland” nie ma dyżurnego diabła. Woła więc dyżurnego sali i zaczyna go objeżdżać. A ten: spokojnie szefie, przecież to Polacy; jak któryś wyłazi, to reszta go ściągnie…

Gdyby KOD – ludzie uśmiechnięci i życzliwi – zmienił tylko to… Przez akceptację inności, nawet wrogiej. Zacząć wszak wypada od siebie. Jeśli wytrzymamy i zdołamy to utrwalić, będzie dobra zmiana. Bez cudzysłowu.

Jacek Wiśniewski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.