Joanna Buława: “Grudniowa nadzieja”
Grudniowy dzień, nie pamiętam już jaki …czy to środek tygodnia czy początek weekendu … jakoś tak, ni to szaro, ni to buro. Z TV dźwięczy głos zapowiadający “dobre zmiany”, szybki rozwój i inne cuda na kiju. No cóż – trudno – myślę … stało się, niech będzie – ale jakoś tak bez przekonania. Telefon do mamy…coraz bliżej świąt.
Dalej szaro-buro. Coś mówią, że będą duże demonstracje – uff … jest nadzieja. Jest nas więcej ! Gorączkowo szukam informacji czy jest Rzeszów, czy coś będzie ? Niestety cisza …tak, tego dnia miałam być na dalekim Śląsku … ale i tak spotkałam takich jak ja! Dumnie na piersi widnieją naklejki KOD, uśmiechają się – zagaduję … jest nadzieja, było nas więcej – usłyszałam od obcej kobiety. Wróciłam do domu – w uszach brzmiały słowa NADZIEJA …szukam tu takich, którym nadzieja i demokracja są bliskie. Jest !!! ktoś coś mówi, inny pisze – jeszcze inny zaczepnie prowokuje. W domu poruszenie: mówię, mówię, mówię …zabieram pod TV flagę i z duszą na ramieniu jadę – rozglądając się bacznie … bo przecież mieli czekać w krzakach, mieli nas liczyć … jesteśmy! Śpiewamy! Ktoś przemawia, ktoś skanduje: nie jesteśmy “kaczystanem”! Serce drży, łzy napływają do oczu … wokół obce twarze, ale takie pogodne …i w śród nich ja. Wracam do domu, mówię, mówię, mówię – mąż patrzy i się uśmiecha – już wie – że mnie nie zatrzyma, że ruszyła maszyna …
I tak od tamtego grudniowego dnia, po dzień dzisiejszy jestem wśród wspaniałych ludzi, którzy wyrośli spod ziemi, z którymi wspólnie ramię w ramię maszerujemy, pokonując kłody, ludzkie słabości … dumnie nie dla siebie, dla innych. Niech te emocje, ten poryw trwa! Już nie “bastion”, a wolny wspólny dom. Dla wszystkich … bo KOD łączy, nie dzieli.