Jedz durniu, bo z makiem – Elżbieta Kurowska
W najgorszym wypadku jeszcze prawie cztery lata do kolejnych wyborów. Na razie mamy pełną spiżarnię obietnic. Niektóre porządnie zawekowane na gorsze czasy (rzuci się ciemnemu ludowi na przednówku), inne to efektowne atrapy, a jeszcze inne o krótkim terminie przydatności do spożycia. Te ostatnie trzeba otwierać już, bo potem to musztarda po obiedzie. Tak jest z programem 500+. Na prima aprilis prima sort dostanie pierwsze danie. A i animalsy też się najedzą! Tak zwana sprawiedliwość uboczna – przypadkowy efekt rzucania obietnic na prawo i lewo. Niespodziewanym bonusem, który otrzymuje każdy – chce czy nie – od pierwszych chwil przejęcia władzy przez PiS jest kroczący remont generalny we wszystkich instytucjach państwowych oraz ostentacyjne pogłębianie więzi z wyznawcami kaczyzmu. Kaczyzm jest ideologią czystki, czyli wycinki, sortowania, wypinania kupra na świat, kłapania dziobem bezprzytomnie, faworyzowania nielotów, kopania rowów i budowania zasieków z powodu chronicznego poczucia osaczenia. Kaczyzm to zamiana kaftanów bezpieczeństwa na mundury wojskowe, a wszystko to z bielą i czerwieną w tle, przy głośnym łopocie chorągwi i sztandarów pełnych „Boga”, „honoru”, „ojczyzny” oraz „wolności naszej i waszej”. Ciemny lud tego nie kupi! Ciemny lud weźmie to za darmo, oglądając pełne egzaltacji i patosu „Lukrowanie na ekranie”. W tym wskoczyliśmy na zaszczytne drugie miejsce na świecie po samiwieciejakimkraju.
Kiedyś mówiło się: jedz durniu, bo z makiem. Jedz, bo długo nie będziesz miał okazji. Jedz, bo mak to rarytas. Jedz, bo drugi raz nie zaproszą cię wcale. Dla jednych makiem były obietnice socjalne, inni łyknęli bajkę o kondominium tusko-niemieckim, jeszcze inni uwierzyli w niebiańską misję ojca Rydzyka, dla wielu sprawą życia i śmierci było uznanie katastrofy smoleńskiej za zamach na największego(!) prezydenta RP. Młodzi nabrali się na patriotyczne gadżety, ich starzy na uwolnienie od zmory rosnącego franka i wczesną emeryturę, dziadkowie liczyli na lekarstwa za frajer, skuteczne państwowe leczenie i święcone wody termalne. Wszyscy oni liczyli, rachowali i kalkulowali. Myślenie poszło w odstawkę, bo od tego robią się odciski na mózgu. Szczególnie, gdy moda na mózg z dwóch komórek: jedna od kłapania, druga od wypinania.
A co z tymi, którzy nie poszli za modą, nie odeszli od zmysłów, nie kupili ani nie wzięli niczego za darmo? Mogą robić zapasy ze wszystkiego, co skutkiem wspomnianej wyżej sprawiedliwości ubocznej stanie się ich udziałem (przynajmniej przeżyją przednówek w dobrej kondycji). Mogą się zaKODować i ćwiczyć marsze na Kaczystan, mogą jak – za przeproszeniem – opona pękać ze śmiechu, mogą też za jeszcze większym przeproszeniem – mieć wszystko w dudzie i robić swoje. Na pewno mogą liczyć na amerykańską i europejską dyplomację, dzięki której Kijowski wkrótce rozda jankeskim kongresmenom gifty w postaci biało-czerwonych oporników, Tusk właśnie zjadł ośmiorniczki z Obamą, zaś Duda… stejki z polonijnym lepszym sortem.
Jedno jest pewne: nie można zasnąć ani chować głowy w piasek. Nie wiedziałam, że kiedyś to napiszę: obowiązuje rewolucyjna czujność. Porządki generalne mogą łatwo zamienić się w generalskie. Oszołomy zamiast szabelek, kijów bejsbolowych i szalików, dostaną prawdziwe pukawki. Toruński piernik oskubie staruszków metodą na wnuczka, a wnuczkom zrobi pranie mózgu w gorących źródłach. Rząd wywróci nasze kieszenie podszewką do góry i jeszcze szydłem wypruje nitki. Mistrzowie dyplomacji wybudują szczelny mur na granicach z sąsiadami i furtką na Białoruś. Ziobro zaprowadzi sprawiedliwość ludową z filozofią Kalego u podstaw. Po Puszczy Białowieskiej nie zostanie nawet puszczyk, a stadniny zamienią się w fermy kacze. Rządowe media będą kurczowo trzymać kurs: sranie w banie na ekranie.
A przed kolejnymi wyborami usłyszymy pełne entuzjazmu pukanie w szafę i przymilną piosenkę: „łubu-dubu, łubu-dubu…To mówiłem ja, ja rządek”. Ja rządkowi mówię NIE. Kto ze mną?…
Elżbieta Kurowska