DOTKNIĘCIE DOBREJ ZMIANY – Wazawiusz Zet

DOTKNIĘCIE DOBREJ ZMIANY – Wazawiusz Zet

Dodane przez

 

DOTKNIĘCIE DOBREJ ZMIANY

 

Mnie już „dobra zmiana” dotknęła. Czym? Podatkiem bankowym!

Byłem w banku, mój kredyt zdrożał. Zdrożał 5-go stycznia o podatek bankowy razy odsetki, razy koszty obsługi. To już nie jest 0,40%. Sympatyczna i znajoma Pani, która obsługuje mnie od lat, zapytana o skutki dla banku wprowadzanego podatku, odpowiedziała: “Bank nie odczuł, klienci zapłacą.”

Ja jestem “mały pikuś”, ale inwestorzy, właściciele wszelakich biznesów… Co zrobi przedsiębiorca uzyskujący droższy kredyt na utrzymanie płynności finansowej firmy produkującej np. dętki do rowerów? “Napompuje” dętki tą podwyżką kosztów! Klient kupi, więc zwróci, nawet gdyby musiał wziąć droższy kredyt na dętkę.

Kampania uspokajania społeczeństwa, że nowe podatki dotyczą wyłącznie podmiotów nimi obłożonych. To niestety zwyczajna propaganda, a uspokajające wypowiedzi ekspertów nie są nawet wyrazem myślenia życzeniowego, lecz rozpaczliwą próbą zatuszowania skutków decyzji finansowych rządu Beaty Szydło. A uspokajały ekonomiczne tuzy, między innymi prof. Witold Modzelewski, prof. Elżbieta Mączyńska i oczywiście Paweł Szałamacha – minister. Z tego uspokajania niewiele przyszło – trochę jak z gadania pani stomatolog „ależ to naprawdę nie będzie bolało”. Otóż boli i będzie bolało, a znieczulenie przez wmawianie raczej nie skutkuje.

Jak wyliczyli specjaliści z Notus Doradcy Finansowi – firmy, która nie zajmuje się teoretyzowaniem w kwestii kredytów, ale rynkowym konkretem – po „dobrej zmianie”, przy kredycie 300 tys. zł, na okres 25 lat (typowy kredyt „startowy” na zakup mieszkania – bo przecież gdzieś to drugie dziecko warte „500 plus„ spłodzić trzeba), oddamy bankowi ok. 20 tys. złotych więcej. Bo niby dlaczego bank miałby nie przerzucić obciążenia na klienta? Jeśli zrobią to wszystkie banki a „dobry” przykład dała PKO, jesteśmy skazani na droższe kredyty. Tych już zaciągniętych – nagle z miesiąca na miesiąc – też nie spłacimy.

Szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryk Kowalczyk zapowiada wejście w życie 1-go kwietnia lub 1-go maja podatku od hipermarketów. Będzie z nim podobnie jak z podatkiem bankowym. Firmy albo uciekną od niego (np. w spółki komandytowe) albo przerzucą obciążenie na dostawców i klientów. Niekoniecznie w cenach. Wystarczy zmienić gramaturę bułeczki, w dotychczasowe opakowanie zamiast trzech kawałków pstrąga włożyć o jeden płat mniej, itd. Bo dlaczego rezygnować z dotychczasowego zysku? Business is business – trzeba mieć o nim pojęcie, zwłaszcza, kiedy ciuła się na obietnice.

 

Wazawiusz Zet

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.