Oddychać wolnością pod namiotem
Od ponad 130 dni stoimy w Warszawie, domagając się poszanowania trójpodziału władzy i opublikowania wyroku TK. KOD nie ustąpi! Licznik bije nadal…
Anna Dysińska
W pomarszczonych rękach trzymał ulotkę o ziemi, którą ktoś dał mu we wsi. Przyjechał do stolicy na 4 dni i noce z Hrubieszowa, aby zaprotestować pod licznikiem. Tu spał, jadł… jeden z wielu. Noce nie były już zimne, ale rolnik w garniturze, w białej koszuli i z teczką (przecież do Warszawy jechał, do siedziby premier Szydło) trząsł się. Więc nie z zimna, ale z nerwów. – Pani – mówił ze wschodnim zaśpiewem – ja gospodarkę synom przekazał, ten mołody to nawet budować chciał się na naszym, ale banki teraz nie dają pod zastaw ziemi, bo rolna. Tak PiS nam życie utrudnił, tak ooo…
Mówi, że przywiązanie chłopa do ziemi ze wschodu przyszło (wie, co mówi, bo za domem będzie niecałe 10 kilometrów i wot Ukraina), a on komunizmu już nie chce. Na PiS-ie i jego „ustawie o ziemi” suchej nitki nie zostawił. Warty się zmieniały, Ochota została „pożegnana” przez ludzi z programu„Przestrzeń Wolności”, potem z Warmii koderzy przyjechali i odjechali. Przychodzili kolejni z KOD, a on, „wolny strzelec”, trwał. Nikt nie zapamiętał ani jego nazwiska, ani nawet imienia. Na mecz go do pobliskiej kawiarni zabrali (akurat Polacy grali z Portugalią), posiedział przez pierwszą połowę, a potem znów pod licznik.
Ktoś ich musi wysłuchać
– Takich ludzi, którzy nie są związani z KOD-em, widzimy wielu w Alejach Ujazdowskich pod naszym namiotem – mówią osoby często biorące wartę. – Przyjeżdżają, bo chcą protestować, ale też myślą, że zostaną wysłuchani. Więc słuchamy o ziemi, o zwolnionym urzędniku, który postawił się pisowskiemu burmistrzowi, o podatku za wodę i karpiu, który będzie droższy na Wigilię, o wyrębie prastarej puszczy w Białowieży, na którą nawet zaborcy nie śmieli podnieść ręki. O Trybunale też mówią, nawet ludzie, przepraszam za takie określenie, „prości” wiedzą, że na stołku z trzema nogami da się siedzieć, ale z jedną nogą to niemożliwe.
– Każdego dnia o 22.00 następuje przekazanie warty – mówi opiekunka licznika, Basia. – Zapisują się grupy z Mazowsza, bo im najłatwiej dojechać, ale pod licznikiem były już prawie wszystkie reprezentacje regionów. Przyjeżdżają na jeden, a tak jak niedawno Świętokrzyskie, dwa dni. Można przyjechać na 8 godzin, ale też wpaść na chwilę. Zawsze jest z kim pogadać i co robić.
Mija godzina za godziną
Dyżurujący mają swoje obowiązki (przejęcie warty, wypełnienie tabelek, podanie danych policji, sprawdzenie stanu namiotów, włączanie regularnie wody na grzanie). Ale też grają w brydża (choć potem żałują „Nie grać w brydża o 3.00 w nocy pod KPRM. To źle się kończy”, ale nie piszą dlaczego) i w scrabble (Tita chwali się, że wygrała partię), sprzątają pety (Agnieszka wkurzona:„Tak ciężko ręką z petem machnąć do kubła, łatwiej w ziemię, wrr”). Czytają Prousta (Joanna zafascynowana jest „francuszczyzną ogólnie”, ale jak bardzo, nie wiadomo, bo pisze bardzo nieczytelnie).
Obowiązkowy Marek z Białegostoku – bardzo rzeczowo: „Zalaliśmy kanister ropy naftowej (potrzebny do agregatu – przypis redakcji). Cały dyżur odbył się spokojnie i bez zakłóceń”. Białystok to najwidoczniej specyficzne miejsce: „Był też KODER MŁODY z Białegostoku– nudziło mu się, więc do nas przyjechał. Poza tym DOMAGAMY SIĘ PUBLIKACJI WYROKU!!!” – wpis kolejnej Agnieszki.
Łodzianie 9 kwietnia zanotowali skwapliwie: „Obserwujemy jak ekipa techników męczy się z ustawianiem biało-czerwonej iluminacji na budynku KPRM z okazji rocznicy katastrofy smoleńskiej”.
Jedzenie to osobny rozdział. Ludzie, nawet niezwiązani z KOD, przynoszą świeżutkie własnoręcznie upieczone bochenki chleba i pyszne ciasta. „Małżeństwo z Milanówka przyszło nas odwiedzić… i kupiło 5 maxipizz!!! Dziękujemy pięknie”. Od początku dwie panie (teraz trzy i pan) przynoszą zupę. Codziennie! Za darmo! Ostatnio chłodnik. Ale jak mówią niektórzy, szczawiowa i pomidorowa – najlepsze!
I śmieszno, i straszno
Dyżurujący mają też chwilę sławy. Ula i Ania z KOD Kapeli piszą z dystansem: „Z przyjemnością odnotowaliśmy fakt zatrzymania się dwóch autokarów wycieczkowych. Wprawdzie nikt nam fotografii nie robił, ale machano zamaszyście. Wywiad z Kubą Wojewódzkim to kwestia czasu”.
Są chwilę wzruszenia. Pani ze Szwecji, zwolenniczka KOD, łzami zareagowała na podarowanie znaczka, który dyżurny odpiął od swojej kamizelki. Zrewanżowała się historią o swojej mamie, która pracowała w biurze sejmu w latach 50.–60.: „Przez jej ręce przechodziły wyroki podpisane przez Kiszczaka. Jeden skazywał żywiciela dużej rodziny. Poszła do Kiszczaka i ubłagała go, by anulować wyrok. Udało się uratować jedną osobę. I dziś, wspomina jej córka, krew ją zalewa, gdy słyszy, że należy do komuchów (tak określani są przez przeciwników koderzy – przypis redakcji)”.
Bywa też wzruszenie radosne. Wiadomo wszystkim dyżurującym, że policjanci są bardzo mili. „Wydawało się, że nie będą nas w stanie w tym temacie zaskoczyć. Tymczasem zaskoczyli, i to jak. Otóż dwóch panów rozpoczynających dyżur podeszło do nas, przedstawili się i poinformowali, że właśnie rozpoczynają swoją wartę. Powiem szczerze, że być w takiej sytuacji jest dla nas absolutnie bezcennym i miłym doświadczeniem” – odnotował w zeszycie Piotr z Mokotowa.
Są też niemiłe wydarzenia, zwłaszcza z udziałem kierowców (są odważniejsi, bo mogą szybko uciec). „Około 14.00 podjechał pod namiot wypasiony samochód. Kierowca zawołał strażnika. Ten podszedł. W tym momencie koleś z auta rzucił mu w twarz garść jednogroszówek z chamskich komentarzem” (wpis TG). Strażnicy też ostrzegają się nawzajem: „Taxi EURO (…) taksówkarz pokazał środkowy palec” (wpis Agaty).
Dyżurują i dziennikarze, i sekcja Animacja, i dział Foto, i Młody KOD, ci z Podkarpacia, z Pomorza, Łodzi, Konina i podwarszawskiego Wawra, i Lodzia ze Straży KOD, i Mateusz (szef KOD). Wielu stara się wpaść choć na chwilę: „Kończę pracę o 7.00 i przychodzę choć na 3 godziny, tu można oddychać wolnością”, „Zerwałam się z wykładów, drugi raz w tym tygodniu, ale to wciąga”, „Ładuję akumulatory”, „Czuję, że właśnie tutaj toczy się realna walka” – usłyszałam pod namiotem. Lester napisał „Jak ten czas pod Becią leci, dziś tu stoję po raz trzeci”. Dyżurują od 140 dni. Czas nieubłaganie płynie…
Anna Dysińska (6 krótszych i dłuższych wizyt pod namiotem)